Czesław Radzicki kierował Suskim Ośrodkiem Kultury 25 lat - ćwierć wieku! Natomiast pracował tutaj od 1976 roku, od pierwszego dnia istnienia jednostki. (Fot. UM w Suszu.)
Czesław Radzicki, wieloletni dyrektor Suskiego Ośrodka Kultury, właśnie żegna się z piastowanym stanowiskiem, przechodząc na emeryturę. Zapraszamy do lektury pożegnalnego wywiadu.
- Jutro, po wielu latach pracy, żegna się Pan ze stanowiskiem dyrektora Suskiego Ośrodka Kultury i przechodzi na emeryturę. A pamięta Pan swój pierwszy dzień pracy zawodowej?
- Tak, pamiętam doskonale. To był 1 lipca 1976 roku. Miałem 21 lat i jako świeżo upieczony absolwent studium kulturalno-oświatowego rozpocząłem wtedy pracę w Państwowym Ośrodku Hodowli Zarodowej w Suszu, jako specjalista ds. kulturalno-oświatowych i socjalnych. Do moich zadań należało m.in. prowadzenie świetlic wiejskich.
- Ale praca w POHZ nie potrwała chyba długo?
- Rzeczywiście, już od 1 października rozpocząłem pracę w utworzonym tego samego dnia Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Suszu. Byłem pierwszym pracownikiem merytorycznym, zatrudnionym w nowej instytucji. Pan Jan Krupski zaproponował mi wtedy prowadzenie w MGOK zespołu tanecznego „Benix”, a ja, posiadając uprawnienia instruktora tańca towarzyskiego, z radością przyjąłem tę propozycję. Już po miesiącu suski zespół zajął pierwsze miejsce w Wojewódzkim Przeglądzie Zespołów Tanecznych w Elblągu. A ja pozostałem w suskiej kulturze na kolejne lata. Na ponad 37 lat.
- Jak wyglądała praca w MGOK w latach 70. i 80-tych?
- Byłem wtedy młody, naładowany energią i pełen pomysłów, więc w moich wspomnieniach tamten okres wygląda bardzo dobrze (uśmiech). Przez długie lata zajmowałem się planowaniem i programowaniem działalności kulturalnej oraz prowadziłem amatorskie zespoły artystyczne – teatralne, recytatorskie, taneczne, itp. To było wymagające zajęcie, ale przynosiło mi wiele satysfakcji.
- Dyrektorem Suskiego Ośrodka Kultury został Pan ćwierć wieku temu?
- Tak, w 1995 roku objąłem stanowisko dyrektora. To był niełatwy okres, bo trzeba pamiętać, że przez 5 lat, pomiędzy 1995 a rokiem 2000, suska jednostka nosiła nazwę Suskiego Ośrodka Kultury i Sportu i nadzorowała także całą lokalną rzeczywistość sportową – Od Unii Susz, poprzez TKKF, sekcje sportowe, na triathlonie kończąc. Sporo się wtedy działo…
- Co najbardziej będzie Pan pamiętał z całego okresu swojej pracy?
- Najbardziej w pamięć zapadły mi chyba organizacje największych plenerowych imprez. To były przede wszystkim Dni Susza, które w 1992 roku połączono z zawodami triathlonowymi. Ale pamiętam doskonale również wiele innych, dużych koncertów plenerowych w naszym mieście. Zawsze przed takim wydarzeniem towarzyszyła nam – mówię o całym zespole pracowników SOK - pozytywna trema, często było wiele emocji i ogromny nawał pracy, ale poczucie spełnienia po udanej imprezie także było wyjątkowe.
- Najlepszy koncert Pana zdaniem to?
- Chyba występ Dżemu na Dniach Susza w 1996 roku. Chociaż wiele fajnych emocji dostarczył mi także ubiegłoroczny koncert zespołu Kult podczas Susz Triathlonu. Szkoda, że pogoda nieco popsuła odbiór tego, ponad dwugodzinnego, występu.
- A jaki był najtrudniejszy okres w Pana pracy?
- Niełatwe były na pewno lata 1989 – 1992, kiedy to, na skutek reorganizacji administracyjnej z przełomu dekady, działaliśmy bez odpowiednich środków i osób do pracy. A oprócz realizowania działań stricte kulturalnych, prowadziliśmy także kino Syrena. Nie było wtedy łatwo, ale jakoś daliśmy radę. Muszę też wspomnieć o długich latach bez stałej siedziby dla suskiej kultury. Od kiedy w maju 1992 roku spaliła się siedziba MGOK przy ul. Podmurze, przez kolejne ćwierć wieku ośrodek kultury kilka razy zmieniał siedzibę, nigdzie dłużej nie zagrzewając miejsca. To z pewnością nie ułatwiało nam działania. Dziś jest już na szczęście inaczej.
- Nowy obiekt Suskiego Ośrodka Kultury to dla Pana powód do dumy?
- Oczywiście. Bardzo się cieszę, że po tylu latach powstał rozległy i funkcjonalny budynek, budowany z myślą o suskiej kulturze. I to napawa mnie optymizmem, bo już 2019 rok pokazał, jak dzięki nowej siedzibie SOK możemy zintensyfikować działania kulturalne, zwłaszcza w zakresie cyklicznych zajęć stałych.
- A Pana osobista satysfakcja z tych minionych lat?
- Biorąc pod uwagę cały okres mojej pracy – czuję się spełniony. W tym czasie w suskich wydarzeniach kulturalnych wzięły udział dwa albo i trzy pokolenia mieszkańców Gminy Susz. Wszystkim im serdecznie dziękuję, bo to właśnie dla mieszkańców pracowaliśmy przez te wszystkie lata. Dziękuję także wszystkim osobom, z którymi miałem przyjemność współpracować. To również dzięki nim mam dziś poczucie, że dobrze wykorzystałem dany mi zawodowo czas i coś pozytywnego po sobie pozostawiłem. Mój następca ma dziś dobre warunki do pracy – piękny obiekt z całą infrastrukturą, pracowniami i salą widowiskową oraz przygotowaną merytorycznie, sprawdzoną kadrę instruktorską. Jest gdzie i z kim działać i rozszerzać ofertę kulturalną. Wierzę, że będzie się ona rozwijać i spotykać z rosnącym zainteresowaniem mieszkańców.
- A Pan w tym czasie?
- Będę odpoczywał na zasłużonej emeryturze i więcej czasu poświęcał rodzinie.
- Dziękuję bardzo Panie Czesławie za rozmowę. Życzę zdrowia i pomyślności.
- Dziękuję bardzo.
Pytał Czarek Oracki.
Źródło: Urząd Miejski w Suszu/red. kontakt@infoilawa.pl.
8Komentarze
Portal infoilawa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Mafia Suska i tyle w temacie kto dostaje posadki celebryci syn córka brat swat itp.
Po co ten wywiad,papier wszystko przyjmie...Pan Czesław został dyrektorem za głębokiej komuny,a to wszystko tłumaczy...
Mógł pozostać przy wiejskich świetlicach nie pchać się da miasta
Powodzenia Panie Czesławie i odpoczynku na emeryturze razem z Panem Janem Krupskim odwalaliście kawał dobrej roboty w Suszu. Mało kto pamięta , że występowały takie zespoły oprócz wymienionych jak LOKOMOTIV GT Hapy End i nie wiem czy OMEGA- to tak jakby teraz występowały zespoły z top 10 z listy M. Niedzwieckiego. To były czasy. Dzisiaj młodzi będą robić bekę ale za 30 lat ich dzieci będą robić to samo z nimi. Niestety czas biegnie nie ubłagalnie. Jeszce raz dzięki .
Tak, tak... A jak był jubileusz SOK, któryś tam okrągły, to Pana Jana Krupskiego nawet nie zaproszono. Zaprosił sobie księdza, gosposię z mężem i innych. Pokazał klasę, że hoho...
do widzenia bez żalu
dzięki Panie Czesławie za te lata i wszystkiego dobrego na emeryturze :)
Czas już na Pana Czesia .Delikatnie mówiąc wyhamował suską kulturę na ładnych parę lat .Czas na zmiany .