Antoś i tata. "Nie poddajemy się i się nie poddamy". (Fot. archiwum prywatne.)
Pani dziecko jest niewidome - takie straszne słowa usłyszała we wrześniu w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Bydgoszczy Beata Stefanowicz, mama trzyletniego Antosia. Wiadomość spadła na rodzinę z Susza jak grom z jasnego nieba... Maciej, mąż Beaty i tata Antosia, opowiada: Żona przez dobę nic mi o tym nie powiedziała, nie była w stanie. Ale po tej pierwszej rozpaczy podnieśliśmy się i walczymy, bo Antoś to nasz mały bohater.
Antoś, wraz ze swoim bratem bliźniakiem, przyszli na świat trochę za wcześnie, w 26. tygodniu ciąży. Lucjan dzisiaj rozwija się normalnie; Antoś - niestety - zapłacił za swoje wcześniactwo znacznie wyższą cenę...
- Synek ma dziecięce porażenie mózgowe, padaczkę, nieaktywne wodogłowie... Długo można byłoby wymieniać problemy ze zdrowiem, z którymi się boryka nasz maluch - mówi nam tata chłopca, Maciej Stefanowicz z Susza. - I chociaż ciągła rehabilitacja, regularne wizyty u lekarzy specjalistów sporo kosztują, to do tej pory radziliśmy sobie sami.
Można powiedzieć, że oswoili niepełnosprawność Antosia; obiecali sobie, że zrobią wszystko, co w ich mocy, aby przywrócić mu sprawność w jak największym możliwym zakresie. Pani Beata, która wcześniej pracowała zawodowo, dziś jest "pełnoetatową" opiekunką Antosia i Lucjana. Niestety, ten "pełen etat" to tylko skromny zasiłek pielęgnacyjny.
- Jest nam ciężko - przyznaje Maciej. - Ja dużo i ciężko pracuję, bo wydatków jest cała masa, żona opiekuje się dziećmi. Ale jednak, jak dotąd, dawaliśmy radę, nigdy nie prosiliśmy o pomoc... Rehabilitacja, wózek, ortezy - wszystko to finansowaliśmy z własnych środków. We wrześniu tego roku świat się nam na nowo zawalił...
Antoś wraz z mamą był w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Bydgoszczy, gdy lekarka, ku wielkiemu i tragicznemu zaskoczeniu najbliższych - rozpoznała, że dziecko najprawdopodobniej... nie widzi.
- Żona usłyszała, że Antoś widzi najprawdopodobniej jedynie przebłyski światła... - wspomina trudne chwile tata.
Antoś ma trzy lata - pojawia się więc pytanie, jak to możliwe, że ta diagnoza została postawiona tak późno.
- Synek nie mówi, jest to skutek zaburzeń rozwojowych. A jego oczy wyglądają zupełnie normalnie... Do tego wodzi oczami. Ani my, ani nikt z rodziny czy znajomych nawet nie podejrzewał, że Antoś może nie widzieć... - mówi tata.
To był dla rodziny kolejny potężny cios.
- Po tej pierwszej rozpaczy wstaliśmy z kolan, uczymy się na nowo sobie radzić - mówi Maciej Stefanowicz.
Znowu byli zdani tylko na siebie, bo lekarze kierowali prosto do... Polskiego Związku Niewidomych, nie dając żadnej nadziei, nie widząc żadnych szans na leczenie.
- Na własną rękę, w Internecie, znaleźliśmy rodzinę z Grudziądza w bardzo podobnej sytuacji do naszej. Okazało się, że ich dziewczynka skorzystała z nowatorskiej terapii w klinice w miejscowości Ufa w Rosji; uzyskano bardzo dobre rezultaty już po pierwszym zabiegu: zaczęła widzieć, ale też podnosić się i mówić! Wiem, że "klinika w Rosji" brzmi egzotycznie, sam początkowo podchodziłem do tego sceptycznie, ale uzupełniłem wiedzę i dziś wiem, że to nasza jedyna szansa, szansa naszego Antosia na to, by mógł nas zobaczyć!
Rodzina konsultowała się też z mieszkającą we Wrocławiu Ireną Martynową, pochodzącą z Rosji tyflopedagog oraz rehabilitantką i popularyzatorką nowoczesnych metod rehabilitacji wzroku, która związana jest ze wspomnianą kliniką. To tylko utwierdziło ich w przekonaniu, że muszą zrobić wszystko, co w ich mocy, aby Antoś skorzystał z tej jedynej terapii, która daje rodzinie nadzieję na odzyskanie przez 3-latka wzroku.
Chodzi dokładniej o alloplant, biomateriał odkryty oraz opatentowany przez rosyjskiego naukowca profesora Ernst Muldasheva, który od ponad 30 lat udoskonala i opracowuje coraz to nowe zastosowania biomateriału w swojej Klinice Russian Eye and Plastic Surgery Center w miejscowości Ufa (Rosja).
- Alloplant jest szkieletem kolagenu, który przenosi informacje o zdrowej tkance do konkretnego narządu. Dzięki temu lekowi organizm może regenerować, stymulować oraz przywrócić funkcje poszczególnych narządów - czytamy na polskiej stronie kliniki, Biooko.pl.
Na wskazanej stronie można też zweryfikować koszty terapii. To 37 tys. zł plus 23% podatku VAT - za jeden zabieg. Antoś może potrzebować 5 zabiegów, łącznie daje to kwotę ponad 200 tysięcy złotych.
- Musimy, po prostu musimy wykorzystać tę szansę - mówi tata Antosia. - Nigdy bym sobie nie darował, gdybyśmy nie spróbowali. Na razie zbieramy środki przynajmniej na ten pierwszy zabieg. Efekty, tak jak w przypadku dziewczynki z Grudziądza, mogą być naprawdę wspaniałe, a my będziemy mieli czas na zebranie kolejnych środków i kontynuację leczenia - mówi tata.
Pieniądze wciąż są przeszkodą, ale dostępność skutecznego leczenia daje rodzicom nadzieję, że Antoś kiedyś ich zobaczy.
Wy też, w pięknym świątecznym prezencie, możecie im tę nadzieję podarować...
Zbiórka środków trwa w Internecie, pod tym linkiem.
- Możecie też wziąć udział w bazarku zorganizowanym na Facebooku pod hasłem "Spełnij marzenia Antka".
- Zapraszamy również na charytatywny koncert kolęd dedykowany Antosiowi - już 29 grudnia w "Warmiance".
f
Tekst: Marta Chwałek.
Zdjęcia: archiwum rodzinne.
4Komentarze
Portal infoilawa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
No tak hgf rodzice mają czekać aż im służba zdrowia zapłaci za ten zabieg czyli nigdy bo pieniądze idą na szamana z Torunia, sukienkowych pseudo redaktorów z tvp lub na maseczki respiratory dla handlarza bronią.
Głupi jesteś