REKLAMAOlszta
REKLAMAprofi
wydrukuj podstronę do DRUKUJ21 marca 2025, 20:58 komentarzy 3
Jazda na wielbłądach w Maroku – jedno z wyjątkowych doświadczeń tego wyjazdu.

Jazda na wielbłądach w Maroku – jedno z wyjątkowych doświadczeń tego wyjazdu. (Fot. archiwum prywatne.)

To wciąga! - przyznaje Dariusz Ziółkowski, odnosząc się do swojej wyprawy na południe Europy i do afrykańskiego Maroka, która to podróż, chociaż zorganizowana „na czystym, maksymalnym spontanie”, stała się dla niego prawdziwą przygodą życia! Także wyjątkowym prezentem na 55. urodziny.

W ostatniej chwili wykruszył się inny uczestnik – i tak to się zaczęło!

Na przygotowanie do wyprawy Dariusz miał zaledwie jeden dzień. Były wyzwania, były niewygody – ale po wszystkim pozostaje uczucie spełnienia i wspomnienia, które pozostaną w pamięci do końca życia.

- Trochę lat już na karku jest... - mówi Dariusz Ziółkowski. - Pomyślałem: Jak nie teraz, to kiedy?! Chociaż muszę przyznać, że gdyby nie zachęta ze strony mojej żony Moniki – chyba bym się jednak nie zdecydował. Dodała mi wiary i otuchy – i ruszyłem. Dziś wiem, że warto spełniać swoje marzenia. No i moja Africa, to model motocykla, wreszcie była w Afryce! - śmieje się.

Cała wyprawa trwała trzy tygodnie, pokonali jednośladami 5 tysięcy kilometrów! Włochy, Monako, Francja, Hiszpania – zdobyte na dwóch kółkach. A później największa przygoda – promowa przeprawa i wizyta na „czarnym lądzie”, w afrykańskim, arabskim Maroku. Co go zaskoczyło, a co zachwyciło, czy był kulturowy szok, a także ile trzeba wydać, aby taką przygodę przeżyć? O to wszystko pytamy Dariusza Ziółkowskiego w załączonym wywiadzie – zapraszamy do odsłuchania.

Poniżej także jego relacja – podsumowanie wyprawy i wybrane fotomigawki. 

Aby odsłuchać na urządzeniu mobilnym, wybierz opcję "LISTEN IN BROWSER".

Dariusz Ziółkowski podsumowuje:

Przyszedł czas na podsumowanie naszej motowycieczki do Maroka. Na całkowitym spontanie udałem się w lutym w nieznane. Wraz z kolegą Aleksandrem, inicjatorem tej wyprawy, zrobiliśmy ponad 5 000 tys. km motocyklami i 3400 km autem. Nasze motocykle, na których jechaliśmy, to Honda Africa Twin 1000 i Yamaha Tracer 900. Z racji że to był początek lutego, to część trasy do Włoch postanowiliśmy pokonać autem, a motocykle transportowaliśmy na przyczepce

Ruszyliśmy w piątek, 7 lutego koło południa i całą drogę (1 700 km) pokonaliśmy jednym strzałem. Jechaliśmy przez Niemcy i Austrię i też koło południa byliśmy na miejscu we Włoszech, w okolicach Mediolanu, gdzie u przyjaciół zostawiliśmy auto z przyczepką, a sami przesiedliśmy się wreszcie na motocykle. 

Niestety aura nas nie rozpieszczała, bo w tym dniu były bardzo mocne opady (około 80%), ale jednak postanowiliśmy jechać. Po przejechaniu ponad 200 km w megadeszczu, gdy myśleliśmy, że już gorzej być nie może, zaczął w górach padać dość mocno śnieg. Biali jak "bałwanki" pokonaliśmy ponad 20 km, po czym wyłoniły nam się wreszcie piękne zielone pejzaże. 

Trasę we Włoszech w większości pokonaliśmy wybrzeżem i tu też nocowaliśmy w okolicach miasta San Remo. W następnym dniu przekroczyliśmy granicę i jechaliśmy przez cudowne Monako i Francję. Część Francji pokonaliśmy też ślicznym wybrzeżem, odwiedzając takie miejscowości jak Nicea czy Cannes. 

Po wpisaniu ciekawych motocyklowych tras w apce Calimoto ruszyliśmy na górskie winkle, które sprawiły nam sporo frajdy, po pięknych, choć mocno zakorkowanych nadmorskich miejscowościach. We Francji też zatrzymaliśmy się na jeden nocleg w klimatycznej górskiej agroturystyce. Następnie udaliśmy się w kierunku Hiszpanii i tu też częściowo pomogła nam apka Calimoto, a częściowo sami wyznaczaliśmy sobie trasy. W Hiszpanii jednym z naszych celów była Barcelona, w której odwiedziliśmy katedrę Sagrada Família i stadion FC Barcelony. W Hiszpanii utkwiły nam w pamięci też takie miasta jak Walencja, Murcja, Malaga. Piękne górskie trasy i przyroda też robiły duże wrażenie.

Kierowaliśmy się w stronę Gibraltaru do portu Algeciras, skąd odpływał nasz prom do Maroka. Po wykupieniu biletów (około 350 zł) i odprawie udaliśmy się na prom. Prom do Maroka płynie około 1,5-2 h. Na odprawie przed wypłynięciem do i z Maroka czeka nas jeszcze kontrola "rentgenem" Każdy pojazd jest prześwietlany specjalnym urządzeniem. Nie wolno tam wwozić dronów!!! W Maroku byliśmy po południu, dobiliśmy do portu Tanger Med1.

Nasz pierwszy nocleg w Afryce był blisko portu u lokalnego mieszkańca, który wynajął nam swoje mieszkanie. W Maroku mieliśmy kilka celów do odwiedzenia/zobaczenia. Pierwszym punktem było cudowne "błękitne miasto" Szafszawan, gdzie też nocowaliśmy. Po trasie odwiedziliśmy też stolice Maroka Rabat, Fez, Casablankę, Marakesz. W Marakeszu zrobiliśmy sobie dwudniową przerwę, bo tam naprawdę było co zwiedzać. Naszym celem była pustynia, więc z Marakeszu udaliśmy się w góry Atlas, pokonując zapierające dech w piersiach góry, przełęcze i megawidoki. Gdy dotarliśmy do miejscowości Marzeuga, zaczęła się prawdziwa Sahara. Tu zostawiliśmy nasze "mechaniczne rumaki" i przesiedliśmy się na te czterokopytne, czyli na wielbłądy. Wykupiliśmy wycieczkę i nocleg na pustyni. To był nasz cel w Maroku i było naprawdę zacnie, zachód i wschód słońca na wydmach, nocleg w namiotach, ognisko z berberyjską muzyką i tańcami to coś, co będzie się pamiętało do końca życia. Sama wycieczka na pustynię (wielbłądy, kolacja, śniadanie, ognisko) to koszt około 35$, dodatkowo quad w jedną stronę to 35$. Quady dość słabe (300-400 cm3) i nie można poszaleć, więc nie polecam, bo szkoda kasy.

W drodze powrotnej znowu zatrzymaliśmy się w miejscowości Szafszawan, gdzie też odpoczęliśmy sobie przez dwa dni. Następnie udaliśmy się do portu, do którego przypłynęliśmy. Promem z Tanger Med do Genui przez Barcelonę płynęliśmy 57h, koszt biletu za jedną osobę + moto to 1 350 zł. Z portu w Genui do auta mieliśmy troszkę ponad 100 km. 

W Maroku jest naprawdę sporo kontroli policji, stoją prawie przy każdym większym mieście (wjazd i wyjazd), trzeba koniecznie się koło nich zatrzymać i czekać na sygnał, czy można jechać dalej. Na szczęście niezbyt się czepiają turystów. Po zapakowaniu maszyn na przyczepkę udaliśmy się do Polski taką samą trasą, jaką przyjechaliśmy. 

Na miejscu w Iławie byliśmy 1 marca w sobotę. Taka wycieczka to rewelacyjny zimowy reset dla motocyklisty, niezapomniane widoki i piękne motocyklowe trasy. Super było poznać i zobaczyć inną kulturę, zwyczaje ludzi, egzotyczną przyrodę i ogrom nowych smaków. Przez te 3 tygodnie spędziliśmy naprawdę cudowny czas, który zostawi ślad do końca życia. Okiem motocyklisty mogę tylko podpowiedzieć, że dzięki apce Booking wyszukiwaliśmy sobie noclegi. Budżet był dość okrojony, wiec szukaliśmy raczej tańszych noclegów, średnia w Europie za nocleg dla dwóch osób wyszła 25-30 euro, a w Maroku koło 17-20 euro. Paliwo (PB 95) w Europie - raczej każdy wie, jakie ceny, w Maroku to koszt około 1.5-1.7 euro. Jedzenie też nie jest tak drogie, w większości obiad (ciepły posiłek) kupowaliśmy gotowy, a śniadania i kolacje w swoim zakresie robiliśmy w większości. Dlatego sporo można było zaoszczędzić. Wycieczka bez żadnej większej przygody, gumy lub nawet "parkingówki". Wahania temperatur od 0 do 27 C, dzienne przebiegi od 70 do prawie 600 km, wiec było zróżnicowanie na maksa. Cało i zdrowo przetrwaliśmy te 3 długie tygodnie. Pogoda prócz małych wyjątków na początku podróży nam sprzyjała i w większości mieliśmy słońce. Poznaliśmy też sporo motocyklistów, a także naszych rodaków, którzy nam umilali czas i gorąco ich pozdrawiamy. No i wreszcie Africa była w Afryce :-). 

Pamiętajcie: warto spełniać swoje MARZENIA.

Africą - to model motocykla - do Afryki, czyli podróż życia iławianina Darka Ziółkowskiego! WYPRAWA W OBIEKTYWIE - wybrane fotomigawki.

Ilość zdjęć 50

REKLAMANAJLAK
REKLAMAgeodeta

3Komentarze

dodaj komentarz

Portal infoilawa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.

  • ~kalosz 3 wczoraj 15:49

    Kiedyś piłkarze dostali czołg jako rosyjski podarek na złom do rozbiórki, który stał na placu przed urzędem powiatowym . Ale nie dali rady. Dziś IKS-owi też coś dać do rozbiórki - może resztę młyna niedopalonego ??

    odpowiedz oceń komentarz komentarz zgłoszony do moderacji
  • ~Brawo Darek! 2 2 dni temu 18:51ocena: 22% 

    Mega pozytywny człowiek!

    odpowiedz oceń komentarz komentarz zgłoszony do moderacji
  • ~Paweł 1 wczoraj 08:26ocena: 83% 

    Widać po wypowiedzi, że nie miałeś z nim do czynienia

    oceń komentarz komentarz zgłoszony do moderacji
REKLAMATuli
REKLAMAeltel
tel. 500 530 427 lub napisz kontakt@infoilawa.pl
REKLAMAreperator
REKLAMAKORIM
Artykuł załadowany: 2.5632 sekundy