Grzegorz Sypniewski z synami, kórzy także trenują brazylijskie jiu-jitsu. Z lewej Maciej, z prawej - Mateusz (Fot. archiwum zawodnika)
Tym razem nasz sportowy felietonista Paweł Hofman, kojarzony przede wszystkim z lekką atletyką, porusza tematykę… sztuk walki! A konkretnie Grzegorza Sypniewskiego, zawodnika Arrachiona Iława i trenowanego przez niego brazylijskiego jiu-jitsu.
Opowiedz mi o sobie - poprosiłem Grzegorza Sypniewskiego. Muszę przyznać, że zaskoczył mnie pierwszym wyznaniem. Oto, co mi powiedział masters jiu-jitsu z Arrachiona Iława:
"… Teraz wiem, że gdybym stanął na pierwszych treningach jiu- jitsu do konfrontacji z dziewczyną, która ma purpurowy pas, na pewno zaliczyłbym łomot. Gibkość dziewczyn jest groźna. Ich nieprzewidywalny zakres ruchu i zmiany jego kierunku są niebezpieczne dla przeciwnika.
30 lat wcześniej ściganie w klubie kolarskim, po którym zostały mi pożółkłe dyplomy, prowadziło mnie przez szkolne lata. Kobułty to mała miejscowość w okolicy Biskupca Reszelskiego. To tam „przejeździłem” podstawówkę. To fajny sport kształtujący młodego człowieka.
Liceum już bez roweru. Tylko podwórko. Samoróbka siłowni w piwnicy i na poddaszu. Wielu z nas pamięta pospawane felgi, aby napiąć biceps. To był świat, który pamięta moje pokolenie. Robiliśmy wiele sami. Błędy uczyły. Potem wszystko nagle zardzewiało. Każdy po maturze szedł w czasami przypadkową stronę.
Po latach bez sportu nakręcony wcześniej organizm płaci dużą cenę. Zaczyna dokuczać syndrom odstawienia w odczuwaniu skutków nieróbstwa. Kardiolog po teście wysiłkowym określił moje zdrowie na poziomie nieużywanego 70-latka. Zabolało.
Kto był w sporcie, ten ma porównanie. Uśpiona pamięć białkowa istnieje w nas. Zacząłem ją budzić, aby pomóc sercu. 100 metrów biegu i odjazd. Pod górkę? Lepiej nie mówić... Bieg - jakoś nie czułem tego. Krav maga z zajawką obronną już lepiej, jednak bez zadurzenia. W ostródzkim MMA Team nie było jiu-jitsu. A ja czułem, że to sport dla mnie. Kolega pokazał mi plakat MMA w Iławie. Pojechałem.
„40 lat - nie za późno?” - zapytałem trenera. „Ja mam 41 – zostań” – usłyszałem w odpowiedzi. Teraz trasę Ostróda - Iława przejechałbym chyba z zamkniętymi oczami.
Dramat zmęczenia i dramat walki z sobą. Nic nie działa. Wszystko boli. Mijały miesiące. Chłopaki, z którymi przegrywałem na początku, powoli musieli się mieć na baczności. Kontakt nie za bardzo. W stójce ciężko. W parterze ok.
W iławskim Arachionie trening jiu- jitsu i trochę MMA. Techniki parterowe MMA pomagały w jiu- jitsu. MMA jest bez kimona, a ja w nim czułem się najlepiej. MMA jest inne w obciążeniu i widowisku. Brazylijska sztuka walki bardziej mi odpowiada. Jest mi bliższa, narzuca mi dyscyplinę i wymaga postępu. To wciąga.
Miękkość tej sztuki walki, elastyczność, łagodność, giętkość połączone w sztukę ustępliwości wpasowały się we mnie.
W oktagonie MMA nigdy nie walczyłem. Moja pierwsza konfrontacja umiejętności w jiu-jitsu w Luboniu pod Poznaniem: dwie walki wygrane z białym pasem. Przeciwnik z tym samem bagażem wtajemniczenia. Powoli budowałem pozycję w kategorii master.
Walka trwa 5 minut. Organizacja ustawia kategorie co 5 lat. Master I - od 30 lat, master 2 - od 36 lat, master 3 - po 40-ce. Trening i zawody zmieniały mi kolory pasów. Niebieski, purpurowy i wreszcie brązowy. Dążę do czarnego. To on otwiera mistrzowską konfrontację z najlepszymi w tym stylu walki. Zawody, których jest naprawdę dużo, tworzą doświadczenie. Dają satysfakcję. Czasami potarmoszą głowę. Są najważniejsze. Obnażają techniczne błędy i brak umiejętności elastycznej koncentracji.
Pamiętam swój pierwszy trening. Byłem zdziwiony, jak ze swoimi 100 kilogramami nie poradziłem sobie z 50-cio kg przeciwnikiem. To była dobra lekcja pokory. Ostatnie Mistrzostwa Europy w jiu- jitsu i 2 złote medale w master 4 w Paryżu z brązowym pasem ustawiły mi pozycję w tej kategorii. Czy obronię się za rok - zobaczymy. Zwyciężyłem w podobnej wadze, jednak organizacja stwarza możliwość walki w tej samej kategorii master bez limitu wagi. Wymogiem jest podium ME i brązowy pas. Wcześniejsza medalowa konfrontacja już nie ma znaczenia. Duży, mały - stają na wprost siebie. Walczyłem w systemie pucharowym: 16 zawodników i 4 walki. Wygrałem ten tytuł.
Obok na matach walczyły dziewczyny. Są inne. Bardziej rozważne. Mniej skłonne do ryzyka. Jak już zdecydują się na atak, są konsekwentne w nim. Ich poziom wystarczyłby, aby przepłoszyć zaczepnych dorosłych.
Teraz mam trzy treningi na macie w tygodniu. Do tego siłownia i rozciąganie plus rower, jako sport uzupełniający. Kontuzje szczęśliwie mnie omijają. Walczę i ćwiczę bardziej dla siebie. Niedługo Mistrzostwa Polski w brązowych pasach. W przyszłym sezonie w Lizbonie - ME. Jak dam radę, to wybieram się na nie.
Koszty treningów są do udźwignięcia dla wszystkich. Sprzęt też tani. Dobre kimono wiele wytrzyma. Zawody wymagają jednak więcej. Te zagraniczne też pukają do prywatnych kont. W Ostródzie mój kolega otworzył klub, w którym ćwiczą moi dwaj synowie. Czas dojazdów szczególnie w zimie weryfikuje obecności w Iławie. Staram się łączyć oba kluby. Niektóre rzeczy można zrobić na miejscu bez podróży. Jak wchodzi się na wyższy poziom, samemu można doskonalić elementy nawet w domu.
Najstarszy zawodnik, którego spotkałem na zawodach, był grubo po 60-ce. W Polsce wszyscy po 40. roku życia, to jedna kategoria wiekowa. Na Mistrzostwach Świata w USA 60-latek lał równo na zawodach młodych.
Jiu-jitsu rozwija całe ciało. Z mięśniami głębokimi czyni cuda. Moje problemy z kręgosłupem zniknęły podobnie, jak zaburzenia snu. I oby tak zostało jak najdłużej.
W tym roku po raz pierwszy podczas rozgrywanych w USA Mistrzostw Świata nasz rodak z czarnym pasem został mistrzem. To również pierwszy Europejczyk od czasów tej konfrontacji. Dominują jednak Brazylijczycy. U nas na MP startuje nawet 2000 zawodników, a na ME nawet 6000. Średnia w zawodach otwartych to 1000-1500 zawodników. Ogromna ilość dzieci i kategorii. To sport schowany w zamkniętym cyklu imprez. Rzadko zaglądają tam duże media.
Zapraszam do Arrachiona Iława i Ostróda Hardcore jiu-jutsu. Zróbcie sobie prezent na kolejne urodziny: zmieńcie życie. Jak przetrwacie rok, reszta mimo bólu, będzie z górki.”
- kończy swą opowieść Grzegorz.
To było ciekawe, poznawcze, po prostu inne spotkanie.
Paweł Hofman
sport
5Komentarze
Portal infoilawa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Organizacja, nie prosta, tego biegu jest tylko i wyłącznie dla zarobku. źródła nie znacie. Czy ktoś słyszał, ze ktoś z byłych biegaczy trafił do kadry narodowej jako talent?
Nic za darmo panie święty. 10 procent tych co zadali sobie męki, to co nieco biegają.
Długa i "pasjonująca" rozmowa o tym, jak się wprawiać w okładniu kogoś kułakami, duszeniu, kopaniu i robieniu bliźniemu swemu innych, niezbyt przyjemnych rzeczy. A nie lepiej np. zagrać w szachy? Rozwijają myślenie, a nie kumulują agresji i chęci zrobienia krzywdy innemu człowiekowi. Czy ten pan ze zdjęcia koniecznie musi uczyć swoich synów tylko tego drugiego? Chce, aby całe swoje życie poświęcili tylko bijatykom?
Ty napewno bez wątpienia
A może ty masz nie po kolei w głowie?